Miałeś kiedyś taki sen? Idziesz długą, szeroką, pustą alejką w sklepie wielkopowierzchniowym, mijasz po bokach półki uginające się od towarów – wszystkich ich pragniesz, wszystkie chcesz mieć!
Wrzucasz więc do swojego wózka zakupowego telewizor, konsolę, rowerek treningowy, wycieczkę na narty, nowy telefon, nowe meble dla dzieci i nagle… nie, nie budzisz. Nagle twój wózek zamienia się w… kredyt konsolidacyjny. Ponieważ przy kasie nie spłacasz każdą z tych wspaniałych rzeczy osobne, przy kasie – płacisz po prostu za cały wózek. Więcej – nie musisz każdej z tych rzeczy, od półki do kasy, dźwigać na własnych barkach, odczuwać jego ciężaru i pocić się. Przecież od tego jest wózek… to znaczy kredyt, konsolidacyjny, oczywiście. A kiedy się budzisz, chciałoby się zapytać? Najchętniej każdy chciałby się obudzić w chwili, w której kredyt, czyli wózek, jest już zupełnie spłacony… Ale różnie bywa z tym w rzeczywistości. Nie ma jednak co ukrywać, że wózek ten w wielkim markecie życia, w którym są nasze marzenia i pragnienia, jest pomocą, bo czyż nie jest nią właśnie kredyt? Konsolidacyjny, czyli odciążający nas.